Peelinguj z głową!
Peelingi to zabiegi, które wprost rewelacyjnie wpływają na naszą skórę: odmładzają ją, pogrubiają i odświeżają, pomagają też w walce z niedoskonałościami. I to nie tylko te, które są wykonywane w specjalistycznych salonach kosmetycznych i zostały dobrane przez lekarza po starannej konsultacji i ustaleniu potrzeb Twojej skóry – lecz także te zwykłe, domowe, które są (powinny być) elementem dbania o cerę na co dzień (byle nie dosłownie co dzień – bo wtedy zaszkodzą, a nie pomogą!). Ich skuteczność jednak w dużej mierze zależy od Ciebie. Od tego, że będziesz pamiętać, że zabiegi peelingujące nie kończą się w momencie zmycia użytej do tego celu substancji. Od tego, jak będziesz traktować skórę po zabiegu.
Jak działa peeling?
Jak wiemy, skóra cały czas ciężko pracuje w nieustannym kręgu odnawiania się. Stale wytwarza nowe komórki, które przemieszczają się ku górze i produkują substancje wiążące wodę lub uszczelniające płaszcz lipidowy. Kiedy już wykonają swoje zadanie, systematycznie obumierają i złuszczają się, po czym są zastępowane przez nowe, właśnie wypchnięte ku górze. I tak cały czas, gdy pracujemy, jemy, śpimy... Skóra cały czas działa. Czy to nie dobry powód, by jej trochę pomóc i ułatwić
Peelingi usuwają zanieczyszczenia oraz obumarłe komórki zewnętrznej warstwy naskórka i pobudzają skórę do wytwarzania nowych, a przy okazji – ułatwiają im wędrówkę ku górze naskórka. Peeling, jeśli go stosować regularnie, sprawia, że skóra staje się gładsza, bardziej elastyczna, lepiej ukrwiona – czyli młodsza i piękniejsza.
Peelingi usuwają zanieczyszczenia i obumarłe komórki zewnętrznej warstwy naskórka. Odblokowują też ujścia gruczołów łojowych, zapobiegają więc powstawaniu zaskórników. Oczyszczona skóra jest gotowa na przyjęcie balsamów i kremów, których składniki o wiele lepiej się wchłaniają. Peelingi pobudzają skórę do wytwarzania nowych komórek – dzięki temu szybciej się ona regeneruje. Wpływają też na jej koloryt. Warto stosować je przed nałożeniem samoopalacza – uzyskany kolor będzie bardziej jednolity i utrzyma się dłużej. Złuszczanie poprawia również wygląd naturalnej opalenizny – staje się świeża, równa i dłużej się utrzymuje.
Wyróżniamy peelingi mechaniczne, chemiczne oraz enzymatyczne. Ze względu na głębokość usuwanych warstw naskórka dzieli się je z kolei na peelingi bardzo powierzchowne, powierzchowne, średnio głębokie i głębokie.
Warto wiedzieć, że kobiety od wieków wiedziały, że złuszczanie jest dobrem. Egipcjanki stawiały na kwasy owocowe (np. z osadu po winie), a Arabki – na złuszczanie mechaniczne, choćby przy użyciu ryżu czy orzechów. Oczywiście, nie nazywały tak tych zabiegów, ale wszak nie w nazwie ich skuteczność.
Skuteczny peeling domowy
Jak peelingować dobrze? Przemyj skórę twarzy i szyi żelem z wodą lub oczyść wacikiem nasączonym mleczkiem. Nałóż peeling, omijając okolice oczu i ust. Jeśli to peeling mechaniczny, masuj delikatnie skórę okrężnymi ruchami (ostrożnie, żeby nadmiernie jej nie rozciągać). Zabieg powinien trwać kilka minut. Jeśli użyłaś peelingu enzymatycznego, to wystarczy, że go nałożysz na twarz na tak długo, jak napisał producent na opkaowaniu (i lepiej pilnować tego czasu!), a następnie zmyjesz wodą lub – w przypadku peelingu gommage – zrolujesz. A potem… Do tego jeszcze wrócimy!
Nie tylko skóra twarzy potrzebuje takiej troski. Jeśli zatem robisz peeling całego ciała, to nałóż go na umytą, wilgotną skórę. Najlepiej systematycznie lekko zwilżać poszczególne partie ciała i nakładać na nie preparat. Wygodnie jest zacząć od stóp i kierować się ku górze. Jak mocno masować? To zależy od partii ciała. Bardzo delikatnie trzeba postępować z brzuchem, piersiami i dekoltem. Skóra w tych miejscach jest wrażliwa i cienka, nie ma powodu trzeć jej mocno ani długo. Co innego stopy, kolana czy łydki, gdzie naskórek jest grubszy i lubi się (niestety) rogowacić. Jeszcze inna sytuacja jest w przypadku skóry na udach czy pośladkach – tam też można masować mocniej, bo to wspomaga walkę z cellulitem. Cały zabieg powinien trwać 10-15 minut. Po zmyciu kosmetyku ciału należy się porządna warstwa kremu – najlepiej mocno odżywczego, gdyż tak przygotowana skóra wchłonie wszystkie wartościowe składniki. To jest też moment, by na wygładzoną w ten sposób skórę nałożyć samoopalacz. Będzie nam wdzięczna!
Żeby jednak faktycznie była, pamiętajmy, by dobrze dobrać kosmetyk do rodzaju cery i miejsca, które będziemy peelingować (preparat do twarzy na stopach to zmarnowana inwestycja…). Jeżeli mamy cerę cienką i wrażliwą, lepiej poradzić się dermatologa i spytać, co jej nie zaszkodzi. Podobnie przy kłopotach z trądzikiem młodzieńczym lub różowatym. Tu lepiej nie być zbyt samodzielnym – nieprawidłowo wykonany peeling przy wypryskach może spowodować głównie rozprowadzenie stanu zapalanego po całej twarzy i będzie tylko gorzej. Przy cerze normalnej, niesprawiającej specjalnych problemów, używajmy regularnie peelingów domowych – nawet dwa razy w tygodniu w przypadku skóry tłustej i dwa razy w miesiącu przy skórze normalnej, suchej lub wrażliwej.
Rodzaje peelingów domowych
Mechaniczne (ziarniste) (II)
Ten peelingi zawierają różne drobinki usuwające martwy naskórek. Ścierniwem bywają miękkie polietylenowe kuleczki lub produkty naturalne, np. zmielone łupiny orzechów (jak u starożytnych Arabek!), suszone korzenie roślin, nasiona, pestki owoców, sól z Morza Martwego lub cukier trzcinowy. Podobnych peelingów używaj do twarzy i ciała, szczególnie, jeśli masz tłustą skórę. Na odwodnioną, na przykład tą w okolicach pośladków, kolan czy łokci, dobrze podziałają peelingi cukrowe i solne.
Enzymatyczne (II)
Peelingi enzymatyczne nie zawierają ścierających drobinek i nie wciera się ich w skórę, dlatego nie powodują mechanicznych podrażnień. Z tego względu poleca się je szczególnie osobom o cerze wrażliwej i suchej. Zazwyczaj przeznaczone są do twarzy. Działają na zawartą w naskórku keratynę za sprawą enzymów roślinnych.
Kwasy owocowe (II)
Te peelingi bardzo skutecznie złuszczają skórę. Substancje, które działają, to m.in. kwas glikolowy, mlekowy, cytrynowy, jabłkowy czy salicylowy. Są zawarte w kremach złuszczających.
Nie tylko w domu… (II)
Peelingi domowe są ważne, proste do zastosowania i – cóż – tanie, jednak nigdy nie będą one tak dokładne i tak głębokie jak zabiegi wykonywane w gabinecie kosmetycznym. Warto sobie zafundować sesję po kilka takich peelingów, zwłaszcza w porach roku, kiedy słońce nie operuje tak silnie (teraz jest na to ostatni dzwonek aż do jesieni!). W gabinecie z pewnością też zyskamy fachową poradę na temat tego, jak kontynuować pielęgnację w domowym zaciszu.
Jednak po bardzo silnych zabiegach złuszczających w gabinecie późniejsza domowa regeneracja jest jeszcze ważniejsza i jeszcze potrzebniejsza. O czym warto zatem pamiętać?
… i co dalej?
Przede wszystkim: nawilżanie, odżywianie i ochrona przed promieniowaniem UVA i UVB. A dokładniej?
Po złuszczaniu smarowanie twarzy odpowiednim kremem jest wręcz obowiązkowe i to z kilku powodów. Po pierwsze, dostarcza odświeżonej skórze cennych substancji odżywczych, a skóra może je lepiej przyswoić – idealna sytuacja! Po drugiej, krem zmiękcza naskórek i pomaga w oddzielaniu się martwych komórek, a także po prostu wspomaga regenerację. A last but not least – łagodzi pozabiegowe podrażnienia. Nowa tkanka jest bardzo wrażliwa na wszystkie bodźce, gdyż nie ma jeszcze w pełni wykształconej warstwy ochronnej. Warstwa kremu chroni ją przed szkodliwymi czynnikami środowiskowymi..
Pamiętajmy także o zasadzie, że po peelingach powierzchownych i średnio głębokich porządnie nawilżamy skórę, a po głębokich – hojnie ją natłuszczamy. I nie stosujemy kremów z kwasami AHA przez około dwa tygodnie po zabiegach w gabinecie kosmetycznym!
Koniecznie, zwłaszcza po peelingu chemicznym, zadbajmy o to, by użyty przez nas krem miał wysoką ochronę przed słońcem. Cera po tak inwazyjnym zabiegu pozostaje szczególnie wrażliwa na jego działanie. Brak ochrony przeciwsłonecznej może spowodować powstanie na niej nowych przebarwień.
Nie warto natomiast stosować kosmetyków kolorowych, na przykład podkładu czy kremu BB. Jest, oczywiście, taka dość silna pokusa, bo ulegamy złudzeniu, że to pomoże zatuszować stan cery bezpośrednio po zabiegu (a ten jest, wiadomo, często nieciekawy – skóra się łuszczy, skórki sterczą…). Ale nie warto jej ulegać. Paradoksalnie, podkład tylko podkreśli jej (przejściowo) nieciekawy stan. Tym bardziej nie należy skórze „pomagać” przez obrywanie jej łuszczących się fragmentów. Tu wprawdzie zasady BHP powinniśmy mieć wdrukowane od czasów trądziku młodzieńczego, ale warto powtórzyć – nie grzebiemy przy twarzy!!! W ten sposób tylko narażamy delikatną w tym momencie cerę na stany zapalne, przedłużenie się procesu gojenia, a nawet – na stałe blizny i brzydkie przebarwienia. Czyli tylko pogorszymy, i to na stałe, jej stan. Nie róbmy tego, apeluję! Uzbrójmy się w cierpliwość. Jeśli ma to pomóc, to nie planujmy w kilka dni po głębokich, niedomowych peelingach, szczególnych aktywności towarzyskich, które niejako wymagają dobrego wyglądu. W ten sposób zmniejszamy ryzyko, że będziemy chcieli brutalnie poprawić wygląd cery, zamiast poczekać, aż zrobi to sama.
Tyle rad ogólnych, przydatnych i po zabiegach domowych, i po tych w gabinecie. Na koniec jeszcze kilka uwag o dodatkowej pielęgnacji cery po poszczególnych rodzajach peelingów wykonywanych przez fachowca. Ale powyższe zasady obowiązują w każdym przypadku!
Peeling kawitacyjny:
– przynajmniej przez dobę nie stosujemy na poddane zabiegowi miejsce samoopalaczy,
– przez tyle samo czasu nie korzystamy z basenu, sauny ani nie opalamy się na słońcu.
Peeling chemiczny:
– skórę oczyszczamy delikatnymi kosmetykami,
– krem nawilżający nakładajmy na cerę nawet trzy razy dziennie,
– inwestujemy w maść z witaminą A i/lub z alantoiną.
Zamiast zakończenia
Słowa mają moc! Mamy nadzieję, że te wszystkie słowa powyżej przekonały was do potrzeby peelingowania – i w domu, i w gabinecie kosmetycznym. W dodatku wiecie, jak robić to bezpiecznie. Czas więc przekuć wiedzę teoretyczną w promienną, gładką, jasną cerę!