Jasne jak... skóra, czyli jak „wywabić” przebarwienia?
Słońce, trądzik, zmiany hormonalne, wiek… To wszystko zostawia na skórze pamiątki w postaci plam. Nie są to pamiątki lubiane. Przeciwnie, wiele osób chce z nimi walczyć. Zła wiadomość jest, niestety, taka, że tu nie istnieje odpowiednik wybielacza do tkanin, który zadziała od razu po użyciu. Dobrze, że – mamy jednak całą paletę innych środków do walki – a także metod ochrony przed plamami (przynajmniej do pewnego stopnia)
Zanim jednak o tym, uszeregujmy przebarwienia wedle rodzajów, przyczyn ich pojawiania się i miejsc, w których występują.
Czym są przebarwienia?
Przebarwienia na skórze to nadmierne nagromadzenie się jej brązowego barwnika – melaniny – w danym miejscu. Powoduje to powstawanie brunatnych plam różnej wielkości. Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn jest wiele. Mogą one być genetyczne, hormonalne (melasma), pozapalne, polekowe albo związane w wiekiem (to tak zwane plamy starcze albo soczewicowate, które w przeciwieństwie do piegów lubić trudno). Niezależnie jednak od powodu, efekt finalny jest ten sam: melanocyty, czyli komórki wytwarzające melaninę, nie działają prawidłowo. Przebarwienia pojawiają się zazwyczaj w miejscach najczęściej wystawionych na słońce: na twarzy, dłoniach, dekolcie, przedramionach i ramionach oraz na łydkach. Światło ultrafioletowe ma więc w ich powstawaniu niebagatelny udział.
Co ciekawe, przebarwienia hormonalne to przede wszystkim domena kobiet i ich hormonów. U mężczyzn są bardzo rzadkie. Nic dziwnego, skoro najczęstszą przyczyną ich wzmożonego występowania się typowo kobiece kuracje hormonalne: pigułki antykoncepcyjne i hormonalna terapia zastępcza, a także naturalne, ale nader intensywne, zmiany hormonalne okresu ciąży. Warto też wiedzieć, że nie tylko hormony płciowe im sprzyjają. Przebarwienia hormonalne mogą być także efektem nadczynności tarczycy lub niedoczynności kory nadnerczy. Niestety, są też osoby, które nie przyjmują żadnych leków, a plamy i tak je kochają, na skutek osobniczych problemów z regulacją produkcji melaniny. Poza tym jej produkcja zaburza się wraz z wiekem. I to nie musi być wiek bardzo zaawansowany. Ciemne plamy na skórze ma 35 procent kobiet po trzydziestce i aż 90 (!) procent po 50. roku życia. Zazwyczaj pojawiają się na czole oraz wokół ust.
Po 45 roku życia przebarwienia powstają w wyniku zmian hormonalnych związanych z menopauzą lub pod wpływem stosowania hormonalnej terapii zastępczej. W tym wieku także częściej niż wcześniej przyczyną przebarwień może być niedomaganie wątroby. W starszym wieku pojawiają się również plamy soczewicowate – przebarwienia o kształcie ziarnka soczewicy, które czasem zlewają się w większe plamy.
Niezależnie jednak od naszej metryki, możemy mieć kłopoty na skutek stosowania niektórych leków, ziół czy kosmetyków zawierających substancje fotouczulające. Kiedy, zażywając takie leki lub stosując dane kosmetyki i perfumy, wychodzimy na słońce bez ochrony kremu z wysokim filtrem, mogą powstać plamy. Co najgorsze, przyczyną naszych kłopotów nie muszą być jakieś bardzo specjalistyczne środki. Wystarczy tabletka przeciwbólowa. A konkretniej niebezpieczne są:
- niesteroidowe leki przeciwzapalne (kwas acetylosalicylowy, ibuprofen, ketoprofen);
- leki odkażające układ moczowy i moczopędne;
- niektóre antybiotyki i sulfonamidy;
- leki obniżające poziom cholesterolu;
- niektóre antydepresanty;
- środki przeciwcukrzycowe.
No i – jak wspomniano – tabletki hormonalne, w tym pigułki antykoncepcyjne i preparaty stosowane w hormonalnej terapii zastępczej. Ryzykownie jest też pić niektóre zioła – tu głównym winowajcą jest dziurawiec. Słońca nie lubią również: perfumy z alkoholem, naturalne oraz syntetyczne piżmo, a nawet olejki: bergamotkowy, paczulowy oraz waniliowy. Wychodząc na słońce, najbezpieczniej jest w ogóle nie używać środków zapachowych.
Na koniec tej listy warto wspomnieć o tym, że dorobimy się przebarwień, jeśli wystawimy się na słońce po intensywnych zabiegach kosmetycznych lub dermatologicznych: stosowaniu kuracji przeciwtrądzikowej, niektórych zabiegach dermatologii estetycznej, złuszczaniu peelingami chemicznymi, mikrodermabrazji.
Jak zapobiegać?
Wiemy już, co przebarwieniom sprzyja. W zasadzie wiemy także, co zrobić, by było ich mniej i by były mniej widoczne.
Przede wszystkim należy stosować kosmetyki z aktywnymi składnikami rozjaśniającymi, takimi jak inhibitor melaniny czy witamina C, a także kremy z filtrami UV. Dobrymi, odpowiednimi do rodzaju cery filtrami UV. Krem z filtrami należy stosować nie tylko przez wyjściem na plażę, ale również już wiosną. Słońce wówczas już silnie operuje, szkodliwe promieniowanie już działa na skórę, ale ponieważ nie ma jeszcze upału, to to czasem bagatelizujemy O wysoką ochronę przeciwsłoneczną bezwzględnie zadbać należy, jeśli przyjmuje się pigułki hormonalne lub jest się w ciąży.
A ponieważ promieniowanie UVA to główny sprawca przebarwień, to koniec z solarium. Na szczęście wydaje się, że moda na pochodzącą stamtąd sztucznie wywołaną opaleniznę trochę przeminęła. Nic bowiem tak nie niszczy skóry – i przebarwienia są tu stosunkowo najmniejszym problemem – jak właśnie uderzeniowa dawka UVA.
Co możemy zrobić, poza tym? Czytać ulotki leków. Tam powinna znajdować się informacja, że dana substancja może powodować fotowrażliwość. Uważać na kosmetyki i leki z retinolem i kwasami owocowymi (lepiej używać ich na noc). Nie stosować perfum w słoneczne dni. Unikać agresywnych, podrażniających kosmetyków czy np. szczoteczek elektrycznych do oczyszczania twarzy. I nie pić naparu z dziurawca czy arcydzięgla!
Te same zasady obowiązują, kiedy już mamy przebarwienia i z nimi walczymy, a tym bardziej nie chcemy mieć nowych. Nie wolno korzystać z solarium, gdyż sprawi ono, że plamy staną się ciemniejsze i trudniejsze do usunięcia. Należy również uważać na słońce, a także używać kremów na dzień z filtrami UVA i UVB. Wyjeżdżając gdzieś, gdzie będziemy narażeni na nadmierną ekspozycję na słońce, trzeba hojnie korzystać z kosmetyków przeciwsłonecznych z filtrem SPF, dostosowanym do naszej karnacji.
Jednak chroniąc skórę przed szkodliwym promieniowaniem, nie można przesadzić. Jeśli będziemy chronić skórę za mocno, ta “zapomni” produkować odpowiednią dawkę melaniny i nie będzie w stanie zareagować wystarczająco szybko, jeśli w końcu zetknie się z promieniowaniem bez ochrony filtrów. Poza tym stała porcja melaniny w skórze jest nam potrzebna do walki z wolnymi rodnikami, nie możemy więc sobie pozwolić na zaniedbanie w jej produkcji.
Jak zwalczać?
A teraz czas na clou problemu. Jak likwidować przebarwienia? Co nam w tym pomoże? Przede wszystkim cierpliwość i systematyczność. Żmudne stosowanie odpowiednich preparatów każdego dnia.
A poza tym? A to już zależy od rodzaju przebarwień i czasu, jakim dysponujemy. Oraz nie ukrywajmy, zasobności portfela.
Przebarwienia pozapalne (czyli przede wszystkim potrądzikowe) najskuteczniej rozjaśniają peelingi chemiczne, przy użyciu takich kwasów jak np. pirogronowy, salicylowy czy azelainowy. Trzeba wykonywać je w odpowiednich seriach zabiegów, w zależności od ich mocy, w kilkutygodniowych odstępach. Preparaty te nie tylko dobrze wyrównują kolor skóry, ale również pobudzają produkcję kolagenu. Ma to duże znaczenie, bo u osób ze skłonnością do przebarwień dochodzi do jego uszkodzenia, przez co łatwiej o kolejne.
Jeśli na skutek opalania na twojej skórze pojawiły się pojedyncze, ciemne plamki o regularnych krawędziach, pomoże IPL (intensywne światło impulsowe (ang. Intense Pulse Light), czyli technologia, która wykorzystuje fale świetlne o zakresie od 500 do 1200 nm, a źródło światła stanowi silna lampa ksenonowa i zespół kondensatorów) albo laser, np. Q-switch czy PicoSure. Jednak dla trwałego efektu potrzeba dwóch lub trzech zabiegów.
Na koniec najtrudniejszy „przeciwnik”. Ostuda, czyli głębokie, rozległe przebarwienia o nierównych brzegach, które powstają na skutek zmian hormonalnych w organizmie. „Zdobią” one czoło, policzki i okolicę nad górną wargą, częściej u kobiet o ciemnej karnacji. W tym przypadku, laser pomaga na około rok. Trwalszy efekt dają preparaty depigmentacyjne, ale pojedynczy zabieg z ich wykorzystaniem może kosztować nawet do 1500 zł (a jednokrotne zastosowanie to za mało, walka może być długa i zająć kilka lat – a zatem pochłonąć wiele pieniędzy).
W gabinecie kosmetycznym można też spróbować peelingu kawitacyjnego. Polega on na tym, że ultradźwięki w połączeniu z warstwą wody na skórze rozbijają komórki warstwy rogowej. W ten sposób można likwidować płytkie przebarwienia. Bardziej efektywna jest mikrodermabrazja, czyli złuszczanie mechaniczne za pomocą kryształków diamentowych lub korundowych.
Nie stać nas na wydatki w salonie kosmetycznym czy dermatologicznym? Pozostaje domowa pielęgnacja. Kremy do rozjaśniania cery naprawdę potrafią być bardzo skuteczne, jeśli stosujemy je systematycznie i przez dłuższy czas. Zawierają one przede wszystkim kwasy owocowe i witaminę C, które rozjaśniają istniejące już przebarwienia, a poza tym kwas kojowy, umbeliferon, hydrochinon czy arbutynę (te substancje z kolei hamują działanie melanocytów i wytwarzanie melaniny). Doskonałym uzupełnieniem kremu rozjaśniającego są maseczki na przebarwienia (zawierają także kwasy owocowe i witaminę C, tylko w wysokich dawkach). Można też zrobić domowe maseczki – z np. z owoców (uwaga, świetnie działają truskawki) czy warzyw (ogórki!), choć – oczywiście – w ich przypadku trudno liczyć na spektakularny efekt.
A piegi? Co z piegami? Cóż… najlepiej pokochać, gdyż z pewnością dodają uroku.
Warto wziąć sobie do serca to, że kremy przeciw przebarwieniom hamują produkcję melaniny – a jest nam ona potrzebna. Stosując je, należy więc wspomóc skórę kosmetykami ze składnikami antyoksydacyjnymi, takimi jak tokoferol, witamina C czy resweratrol.
Przebarwienia to, jak widać, trudny przeciwnik. Walka z nim wymaga zaangażowania czasu i środków. Czy warto? Popatrzmy na to w ten sposób: przebarwienia nas postarzają i to bardziej niż zmarszczki. Według wyliczeń dermatologów średnio nawet o dziesięć lat, podczas gdy zmarszczki zaledwie o pięć. Poza tym, niestety, osoby o skórze z przebarwieniami są odbierane jako mniej atrakcyjne niż te o cerze z wyrównanym kolorytem. Wiedzą o tym między innymi Japonki i dlatego nie rozstają się z dwoma kremami: tym z filtrem i rozjaśniającym. W efekcie mają często olśniewającą cerę i są odbierane jako osoby znacznie młodsze, niż to wynika z ich metryki.
Jest lato. Melanina w naszej skórze pracuje pełną parą. Pamiętajmy zatem o tym tekście i zawartych w nich poradach i jesienią, gdy opalenizna zejdzie i pokażą się mniej miłe pamiątki po lecie.