konserwanty w kosmetykach

Konserwanty w kosmetykach

Jesteśmy coraz bardziej świadomymi konsumentami. Dziś kupujemy, baczniej zwracając uwagę na to, skąd pochodzi dany produkt, jak został wytworzony albo – czy zawiera konserwanty. Ta ostatnia kwestia wydaje się bardzo istotna w przypadku kosmetyków. W końcu nakładamy je na jeden z największych organów naszego ciała, na skórę. Nie chcemy, by coś jej zaszkodziło. Czy mamy się czego bać? 

Oto pięć rzeczy, które musisz wiedzieć o konserwantach w kosmetykach.

Pierwsza: konserwanty – broń na drobnoustroje

Konserwanty to związki o właściwościach toksycznych dla drobnoustrojów – to ta dobra wiadomość. Gorsza jest taka, że są toksyczne również dla naszego organizmu, dlatego ich dawkowanie w kosmetykach podlega ścisłym regulacjom prawnym w formie zakazu bądź dopuszczenia do stosowania oraz ograniczeniu stężenia w finalnym produkcie. Wykaz dopuszczonych (i nie) konserwantów można znaleźć w załączniku do Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1223/2009, obowiązującego na terenie całej Unii Europejskiej od 11 lipca 2013 r.

Co taki konserwant robi? Jego działanie polega na uszkadzaniu białek drobnoustrojowych lub dezaktywacji ich układów biologicznych hamujących metabolizm. Skąd zaś powód, by je dodawać do kosmetyków?

Kosmetyki zawierające wodę (emulsje, toniki, płyny micelarne, żele, kremy, fluidy) są środowiskiem sprzyjającym wzrostowi i rozwojowi drobnoustrojów. Szczególnie narażone są produkty tzw. naturalne, bogate w składniki organiczne, stanowiące idealną wprost pożywkę dla kolonizacji przez szczepy chorobotwórcze (z tego powodu te kosmetyki naturalne, które nie zawierają konserwantów, mają dość krótkie terminy przydatności do użycia).

Psucie się kosmetyku z powodu rozwoju skażenia mikrobiologicznego powoduje przede wszystkim zmianę zapachu na nieprzyjemny, zmianę koloru, zmianę konsystencji, zmianę odczynu pH oraz rozwarstwienie się produktu. Reakcje te są niebezpieczne dla zdrowia i stanu naszej skóry.

Wprowadzenie produktu kosmetycznego na rynek jest ściśle regulowane po to, aby był bezpieczny w stosowaniu i – przede wszystkim – nie szkodził. Krzyczące zewsząd deklaracje marketingowe na produktach, takie jak: ,,free from…”, ,,hipoalergiczny”, ,,ekologiczny’”, ,,kosmetyk naturalny” – stwarzają wrażenie, że dany produkt nie zawiera ,,chemii” (co – na logikę – nie jest prawdą) i w związku z tym nie uczula. To nieprawda!

Konserwanty, szczególnie te dobrane w sposób odpowiedzialny i z uwzględnieniem dobra użytkowników (także alergików) nie są dodawane do kosmetyków, by szkodzić. Przeciwnie – utrzymują w formie zdatnej do użytku przez cały przewidziany czas. Mimo to coraz więcej producentów kosmetyków naturalnych wyraża brak akceptacji dla jakichkolwiek konserwantów. To nieracjonalne działanie, mające na celu wybicie się na tle konkurencji i trafić z argumentacją do klientów – zwłaszcza tych ze skórą wrażliwą – szukających tego, co „naturalne”, a więc „nieszkodliwe”. Mogą się oni finalnie bardzo rozczarować.

Druga: co musi producent kosmetyków?​

Oraz – czego nie powinien. A nie powinien wykorzystywać braku naszej wiedzy z zakresu chemii i przepisów, więc pod pozorem produktu, bez „parabenów” czy ,,bez konserwantów” sprzedają kosmetyk rzekomo hipoalergiczny, który może być jeszcze gorszy niż ten, który nie deklaruje bezpieczeństwa dla alergików.

Kosmetyki – naturalnie czy nie – podlegają bardzo rygorystycznym przepisom. Zanim zostaną dopuszczone na rynek, przeprowadzone muszą być między innymi specjalne testy stabilności fizykochemicznej i mikrobiologicznej, sprawdzające kosmetyki pod względem różnych temperatur, naświetlenia i wilgotności, imitujące warunki zbliżone do przechowywania. Wszystko to po to, aby ten sam kosmetyk nie zmienił swoich właściwości, gdy będzie nam towarzyszył na zimowej wyprawie na narty i na letnich wakacjach nad morzem.

Kosmetyk przed wejściem na rynek badany jest również pod względem czystości mikrobiologicznej. Nie ma możliwości, by trafiła do niego choćby najmniejsza liczba drobnoustrojów, np. gronkowca złocistego, pałeczki ropy błękitnej, pałeczki okrężnicy czy jakichkolwiek grzybów. Standardowa czystość mikrobiologiczna kosmetyku uwzględnia ściśle określoną liczbę drobnoustrojów tzw. mezofilnych.

Ważnym testem mikrobiologicznym jest test konserwacji, który polega na długotrwałym skażaniu produktu, imitującym kontakt kosmetyku z naszym palcem oraz środowiskiem zewnętrznym. Potwierdza on stabilność mikrobiologiczną i skuteczność układu konserwującego, który ma zapobiegać rozwojowi mikroorganizmów oraz wytwarzaniu niebezpiecznych toksyn przez obecne bakterie.

Wykluczenie środków konserwujących z kosmetyku nie jest zatem możliwe, a stosowanie produktów bez wyżej wymienionych testów to ryzyko dla naszej skóry. Ze względu na wysokie ryzyko zakażeń drobnoustrojowych oraz znacznego pogorszenia jakości wyprodukowanych preparatów, substancje konserwujące stanowią niezbędny składnik receptur kosmetycznych. Mówiąc krótko: bezpieczny kosmetyk to czysty kosmetyk.

Pamiętajmy, że kosmetyk nakładamy na skórę, na której występuje już naturalna saprofityczna mikroflora bakteryjna. Nie powinien on zatem w żaden sposób zaburzać równowagi jej składu. W szczególności kosmetyki hipoalergiczne muszą zawierać bezpieczne dla niej konserwanty.

Trzecia: czy kosmetyki bez konserwantów nie uczulają?

Wiemy już, że konserwanty, zwłaszcza te dobrane w sposób odpowiedzialny i z uwzględnieniem dobra użytkowników, pełnia swoją ważną rolę w utrzymaniu kosmetyku w dobrym stanie przez cały czas stosowania. Co zatem z kosmetykami „bez konserwantów”? Czy są one bezpieczniejsze od reszty, jak to twierdzą ich producenci?

Może to być szokujące, ale znacznie bardziej niż same konserwanty na wydolność przyjaznej mikroflory naskórka wpływa… odczyn pH kosmetyku. Dowody?

Laboratorium Centrum Dermatologii Symbiosis przebadano ekologiczny balsam, który wykazywał zasadowy odczyn pH = 6,8, nieprzyjazny dla kwaśnego płaszcza lipidowego skóry o pH 5,5. Po zastosowaniu tego kosmetyku, zauważono podrażnienie, świąd i wysuszenie naskórka. Początkowo obwiniane były za nie składniki konserwujące.

Okazało się jednak, że to była naturalna reakcja skóry na zewnętrzny czynnik zaburzający jej mikrobiotę (czyli na zasadowe pH balsamu), która w przypadku zasadowego odczynu sprzyja rozwojowi mikroflory chorobotwórczej. Podobnie silne reakcje obserwuje się przy nadmiernym stosowaniu detergentów i mydła.

Wniosek? Często niesłusznie oskarżamy składniki konserwujące o to, że nas uczulają, a tak naprawdę szkodzi nam co innego, a konserwanty okazują się zbawienne dla kosmetyku, nawet tego z naturalnymi składnikami.

 
 

 

 

Czwarta: które konserwanty są bezpieczne

Dobry konserwant charakteryzuje się:

  •  brakiem toksyczności (w kosmetyku nie może się znaleźć konserwant zakazany)
  •  brakiem działania alergizującego i drażniącego (szczególnie w produktach hipoalergicznych)
  •  brakiem zdolności przenikania przez skórę (szczególnie w kosmetykach dla dzieci poniżej trzeciego roku życia)
  •  odpornością dla światło i tlen
  •  aktywnością przeciwdrobnoustrojową w niskich stężeniach (dobrej klasy, przyjazne człowiekowi konserwanty stosuje się w stężeniu 0,3‒0,8%)
  •  szerokim spektrum aktywności przeciwdrobnoustojowej (dzięki czemu wystarczy zastosować jeden konserwant zamiast kilku)
  •  odpornością na dezaktywujące działanie innych składników kosmetyku

MIT – metyloizotiazolina i metylochloroizotiazolina

Popularnymi konserwantami, występującymi głównie w kremach, serach czy kosmetykach do mycia są ostatnio mieszaniny metylochloroizotiazoliny i metyloizotiazoliny. Ich zastosowanie pozwala pisać na opakowaniach „paraben free”. To jednak może być pułapka, gdyż wykazują one stosunkowo wysoki procent uczuleń w stosunku do częstości stosowania. Dlatego dozwolone stężenie tej mieszaniny w kosmetykach to maksymalnie 0,1%. Poza tym nie jest ona w ogóle dozwolona jednak w produktach przeznaczonych dla osób z alergią. Kosmetyk czy środek piorący, który zawiera MIT, nie otrzyma certyfikatu bezpieczeństwa dla alergików.

Tokoferol, sorbinian potasu i inne składniki organiczne

 Tocopheryl acetate (octan tokoferylu) to witamina E, która jest składnikiem aktywnym oraz chroniącym składniki tłuszczowe przed jełczeniem. Stanowi organiczny związek chemiczny, ester kwasu octowego witaminy E. Zapobiega rozwarstwianiu się produktu, zwalnia procesy utleniania, uniemożliwia zmianę barwy czy zapachu. Poza tym ma też działanie… pielęgnujące. Mimo że to ten straszny konserwant!

Coraz częściej bowiem w recepturze kosmetyku znajdują się konserwanty, które pełnią również funkcję składników aktywnych. Należy jednak pamiętać, że deklaracja ,,nie zawiera konserwantów’’ nie może być użyta w sytuacji, jeżeli kosmetyk zawiera składnik o tej funkcji (nawet jeżeli ten związek nie jest na oficjalnej liście związków konserwujących w kosmetykach). Są to np.: Black Willow Extract, Glucose and Lactoperoxidase and Glucose Oxidase, Dehydroacetic Acid, Sodium Dehydroacetate, benzoesan sodu i sorbinian potasu (potassium sorbate), glukonolakton i fenoksyetanol (phenoxyethhanol), etyloheksygliceryna, kwas lewulinowy i jego sole w połączeniu z sorbinianem potasu.

Folmaldehyd i jego pochodne

Folmaldehyd to konserwant, który jest łatwo wchłaniany przez skórę i właśnie dlatego w przemyśle kosmetycznym chętnie stosowane są jego pochodne. Jest odpowiedzialny za silne reakcje alergiczne, wykazuje drażniący wpływ na skórę i na błony śluzowe dróg oddechowych i na spojówki oczu. Łatwo reaguje z grupami białek bakteryjnych, prowadząc do obkurczania błon komórkowych, co w konsekwencji powoduje destrukcje drobnoustroju.

Formaldehyd hamuje też aktywność wydzielniczą gruczołów potowych, dlatego stosowany jest głównie w preparatach dezodorujących. Formaldehyd i jego donory, czyli konserwanty, z których jest uwalniany, mają być zakazane w przemyśle kosmetycznym jeszcze w tym roku. Grupa tych związków odpowiedzialna jest za podrażnienia i uczulenia skóry, dlatego ustawodawca wprowadził liczne ograniczenia i zakazy dotyczące stosowania tych składników.

Donory folmaldehydu to konserwanty, które m.in. uwalniają formaldehyd. Należą do nich:

  • 2-Bromo-2Nitropropane-1,3-Diol

  • Diazolidinyl Urea

  • Imidazolidinyl Urea

  • DMDM Hydantion

  • Quaternium-15

Są też parabeny. Tak, te parabeny, których unikają dziś jak ognia wszyscy producenci kosmetyków. W ostatnich miesiącach wszystko jest reklamowane jako „bez parabenów”. Czy słusznie?

Piąta: czy należy straszyć parabenami?

Parabeny to związki, które często naturalnie występują w niektórych owocach (borówka, papryka), zabezpieczają kosmetyk przed rozwojem mikroorganizmów – również tych chorobotwórczych. Najczęściej używane w produktach kosmetycznych grupy parabenów – metyloparaben, etyloparaben, propyloparaben – mogą zostać wchłonięte przez skórę i z krwioobiegiem wnikać do tkanek ciała. Czy to ryzykowne?

Określone parabeny, w dopuszczalnych stężeniach, które dla tych związków są ściśle określone, są całkowicie bezpieczne i nie wykazują działania toksycznego, kancerogennego, genotoksycznego ani teratogennego. Mają za to wysoką skuteczność przeciwdrobnoustrojową, brak toksyczności oraz stabilność chemiczną. Wybrane parabeny, wbrew pozorom, stanowią jedną z najlepiej przebadanych pod względem bezpieczeństwa grup konserwantów.

Amerykańska agencja FDA uznała dwa parabeny: metyloparaben i propyloparaben jako tzw. GRAS – czyli substancje uznane za bezpieczne do stosowania w żywności. Widnieją one jednak na liście znanych i silnych alergenów. Oznacza to, że kosmetyki, które mają je w składzie, nie otrzymają ani certyfikatu Allergy Certified, ani Astma-Allergi Denmark.

Określone parabeny znajdują się na liście konserwantów dozwolonych do stosowania w kosmetykach zawartej w Rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 30 marca 2005 roku. Maksymalne dopuszczalne stężenie wynosi 0,4% dla pojedynczego związku i 0,8% – dla ich mieszaniny.

Aktualna propozycja SCCS, czyli Europejskiego Komitetu Naukowego ds. Bezpieczeństwa Konsumentów zakazuje stosowania:

  • isobutylparabenu, isobutyloparabenu, pentylparabenu, phenylparabenu i benzylparabenu

  • parabenów – w kosmetykach pozostawianych na skórze, stosowanych w okolicach podpieluszkowych u dzieci poniżej szóstego miesiąca życia.

 

Dopuszczono stosowanie:

  • propylparabenów i butylparabenu połączonych jak estry w stężeniu 0,19%

  • metylparabenu i etylparabenu.

 

BIAŁA LISTA KONSERWNTÓW DLA ALERGIKÓW (W ŚCIŚLE OKREŚLONYCH STĘŻENIACH)

  • Potassium Sorbate

  • Dehydroacetic Acid

  • Ethylhexyglycerin

  • Phenoxyethanol

  • Sorbic Acid

  • Ethylparaben

  • Methylparaben

  • Sodiium Benzoate

  • Benzoic Acid

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
Kontynuuj zakupy
0
Dni
Godziny
Minuty
Sekundy

nawet -50%

Get Inked

dziękujemy że jesteś z nami

Teraz zaloguj się do swojej skrzynki mailowej i

odbierz 50% rabatu

na zakup

Testera Serum z Jadem Pszczelim